Czymś nadzwyczaj problematycznym jest odwoływanie się do par opozycji takich jak Wschód–Zachód. Pojęcia te odnoszą się do rzeczywistości, które są ze sobą silnie powiązane i wzajemnie się warunkują, szczególnie dzisiaj, w epoce „globalizacji”, ale też z uwagi na historyczne uwarunkowania i procesy.
Równie problematyczne jest przeciwstawianie „islamu” „zachodowi”. W tym pierwszym przypadku mamy przecież do czynienia z religią, w tym drugim – z kategorią geograficzną. Nie można stosować żadnych porównań, zestawień między domenami należącymi do zupełnie innych porządków. Binaryzm tego rodzaju oznacza lekceważenie faktu poważnej obecności islamu w świecie Zachodu.
Nie istnieje żaden monolit o nazwie Zachód, o którym można wypowiadać się w liczbie pojedynczej. Podobnie nie ma też jednego islamu. W przypadku tego ostatniego mamy raczej do czynienia z mnogością współistniejących, ale też ścierających się ze sobą narracji i dyskursów, które roszczą sobie pretensje do wyłącznego reprezentowania „tego, co muzułmańskie”.
Inspiracją dla badań nad islamem – może nawet bardziej niż to, o czym mówią ulemowie i uczeni muzułmańscy czy islamolodzy – powinny być żywe tradycje muzułmańskie i „ludowe” dyskursy obecne wśród muzułmanów, oraz ich doświadczenia dotyczące poszczególnych zjawisk społecznych, politycznych, gospodarczych, kulturowych itd.